Przejdź do głównej zawartości

Jak przetrwać przeprowadzkę?

PRZEPROWADZKA.
Słowo, które może uruchomić niekontrolowany atak euforii albo paniki. Nawet jeśli przeprowadźmy się kilka ulic dalej, to zawsze jest to duże przedsięwzięcie logistyczne. I mówiąc duże mam na myśli DUŻO rzeczy. Zwłaszcza jeśli w poprzednim mieszkaniu spędziliśmy więcej niż kilka miesięcy.

W swoim życiu przeprowadzałam się już całkiem kilka razy. 

Jako dziecko z jednego osiedla na drugie (pamiętam z tej przeprowadzi to, że w nowym domu miałam swój pokój z tapetą w misie i że podczas przeprowadzki zgubiło się moje pudełeczko z Myszką Mickey).

Potem już trochę starsza przeprowadzałam się do bloku obok (nie żartuję, jakieś 250 metrów).

Następnie wyjazd do Krakowa na studia. Erasmus. Zamieszanie u chłopaka (miało być tymczasowo :D). Zamieszkanie z chłopakiem w naszym pierwszym wspólnym mieszkaniu.

I teraz to, co działo się przez ostatnie dwa miesiące. Przeprowadzka w trybie dwa kroki wprzód, trzy kroki wstecz. WROCŁAW.

Teraz jestem już porządnie przeprowadzona i piszę to w moim nowym mieszkaniu, z które cieszę się jak dziecko z subskrypcji komiksów Kaczora Donalda.

To znaczy bardzo.
BARDZO.

Nie wspominając już nawet o luksusach takich jak ciepła woda w kuchni, czuję, że jest to miejsce, w którym dobre się spędza czas. Mówcie na to feng shui, vibe, a może to tylko moja zadowolona głowa.

Korzystając z moich ostatnich doświadczeń, stworzyłam dla was listę, która sprawi, że przeprowadzka będzie łatwiejsza.

Mam nadzieję.

1. Zrób declutter zanim jeszcze się spakujesz
Wiecie, takie Marie Kondo style. Planujesz się wyprowadzić w niedługim czasie, ale wciąż nie jest to pojutrze? Poświęć trochę czasu na przeczytanie „The Life-Changing Magic of Tidying Up” albo obejrzyj trochę filmików na YouTubie na ten temat. Fraza „Marie Kondo” da ci tysiąc inspiracji jak pozbyć się zbędnych rzeczy i zacząć otaczać się tylko tym, co daje ci szczęście (wciąż jestem gdzieś w drodze, nie dotarłam do celu).
Uwaga! Nie myśli, że system „spakuję wszystko i posegreguję przy wypakowywaniu” się uda. Nie uda się. Uwierz mi, że zostawisz większość tych rzeczy, bo przecież „mogą się przydać”, a ty będziesz mieć już dość układania i przenoszenia rzeczy z miejsca na miejsce.

2. Nie przeprowadzaj się za jednym razem
Jest to kosmicznie ważne. Jeśli możesz, podziel swoją przeprowadzę na etapy. Dwa tygodnie (albo więcej) wcześniej zacznij przewozić zimowy sprzęt sportowy i inne rzeczy, które już na pewno nie będą ci potrzebne. Oszczędzi ci to tysiąca zmartwień i stresu w dniu 0. 

3. Sprzedaj to, czego nie możesz zabrać
Jak w punkcie 1 – jeśli już wiesz, że termin przeprowadzki szybko się zbliża, to czas odkryć w sobie sprytnego allegrowicza. Sprzedaj wszystkie rzeczy, które są w dobrym stanie. Oddaj to, czego nie uda się sprzedać. OLX, Allego, grupy na fejsbuku – miejsc do sprzedawania i oddawania używanych rzeczy jest w Internecie pełno. Trzeba wspierać sharing economy.

4. Nie daj sobie wmówić, że to stresujący czas
Ostatni punkt jest dla mnie najważniejszy. Przy okazjach takich jak przeprowadzki, remonty, matury i inne WIELKIE wydarzenia w życiu mamy tendencję do wpędzania się w dołek stresu, zgrozy, a może nawet rozpaczy. Wpędzamy się w ten dołek sami i zakopujemy pod stertą stereotypów i mądrych rad zasłyszanych w kolejce w warzywniaku.

Nie daj sobie wmówić, że przeprowadzka to problem.
Problemy definiujemy sobie sami w swojej głowie. A po co tworzyć problemy jak można cieszyć zmianami?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Życie w swojej głowie

Ostatnio realizuję postanowienie: spędzać mniej czasu w swojej głowie. Czy to możliwe?  Wiele razy spotkałam się z koncepcją „bycia tu i teraz” i dostrzegania tego, co jest dookoła nas. Nazwij to mindfulness, jeśli chcesz. Zdarzyło ci się kiedyś być tak skupionym na własnych myślach, że nie wiedziałeś, co dzieje się wokół ciebie? Mnie się zdarzyło. Wtedy nagle masz wrażenie, że budzisz się i nieudolnie próbujesz sobie przypomnieć, o czym mówi ta druga osoba. Nie jest tak źle, jeśli zdarza się to podczas nudnego wykładu. Najgorzej jak dzieje się to podczas rozmowy sam na sam. Nasza głowa to wszechświat. Znajdziemy w nim wydarzenia w postaci wspomnień, emocje, uczucia, dialogi. Co tylko chcemy. Dzieje się w niej tyle, że czasem brakuje nam już energii na dostrzeganie tego, co jest wokół nas. Bijemy się z myślami, rozpamiętujemy, próbujemy wszystko logicznie poukładać. Potencjalnych problemów w głowie jest więcej niż zdążylibyśmy rozwiązać przez całe swoje życ

Jak nie tak, to nie

Od kilku dni słucham świetnego audiobooka ( Essentialism Grega McKeowna), który mocno wpływa na moje postrzeganie tematu podejmowania decyzji. Realnie czuję, że dzieje się w mojej głowie rewolucja. Pojawiło się tam stwierdzenie: If it's not a definite "yes", it's a definite "no". Podziałało to na mnie podobnie jak kilka lat temu przeczytanie kilku książek związanych z perfekcjonizmem. Dzisiaj jestem na dobrej drodze do pokonania perfekcjonizmu i czuję, że dokonałam kolejnego lajfstajlowego "przełomowego odkrycia". Tak wyraźnie widzę teraz, że zostawianie sobie "otwartych drzwi i opcji" prowadzi do zagubienia i poczucia braku celu. Widzę też, jak destrukcyjny wpływ na nasze samopoczucie może mieć mówienie "tak" w przypadku opcji, które są "jedynie dobre", a nie "świetne". Oczywiście nie chodzi tu o pielęgnowanie swojego lenistwa. Ani o to, że nic nie jest "wystarczająco dobre". Chodz

Czy rok już się kończy?

Dziś sobota, 10 listopada. Do końca roku pozostało 51 dni (i jeszcze kilka godzin jeśli wliczymy dzisiaj). To dużo? Czy może powinniśmy skreślić rok 2018, bo przecież już się praktycznie skończył? Łatwo robić postanowienia, które "na pewno wprowadzimy w życie" od poniedziałku. Od nowego roku. Jak będziemy więcej zarabiać. Jak będziemy mieć więcej czasu. Snujemy plany na naszą przyszłość, bo zakładamy, że w ten magiczny poniedziałek będziemy mieć więcej siły, energii i motywacji. Będziemy szczęśliwsi, mądrzejsi, a dzięki temu gotowi do działania. Niesamowite! Gdybyśmy z takim samym optymizmem podchodzili do innych aspektów życia, to na pewno przestalibyśmy wymyślać tysiące scenariuszy pt. "co może pójść nie tak". Tylko pozazdrościć tak bardzo różowych okularów! Niestety znacznie przeceniamy nasze przyszłe wersje siebie. Jestem przekonana, że Anecie z poniedziałku wciąż nie będzie się chciało zacząć robić tego, czego nie chce się Anecie dzisiejszej. A