Przejdź do głównej zawartości

Posty

Życie w swojej głowie

Ostatnio realizuję postanowienie: spędzać mniej czasu w swojej głowie. Czy to możliwe?  Wiele razy spotkałam się z koncepcją „bycia tu i teraz” i dostrzegania tego, co jest dookoła nas. Nazwij to mindfulness, jeśli chcesz. Zdarzyło ci się kiedyś być tak skupionym na własnych myślach, że nie wiedziałeś, co dzieje się wokół ciebie? Mnie się zdarzyło. Wtedy nagle masz wrażenie, że budzisz się i nieudolnie próbujesz sobie przypomnieć, o czym mówi ta druga osoba. Nie jest tak źle, jeśli zdarza się to podczas nudnego wykładu. Najgorzej jak dzieje się to podczas rozmowy sam na sam. Nasza głowa to wszechświat. Znajdziemy w nim wydarzenia w postaci wspomnień, emocje, uczucia, dialogi. Co tylko chcemy. Dzieje się w niej tyle, że czasem brakuje nam już energii na dostrzeganie tego, co jest wokół nas. Bijemy się z myślami, rozpamiętujemy, próbujemy wszystko logicznie poukładać. Potencjalnych problemów w głowie jest więcej niż zdążylibyśmy rozwiązać przez całe swoje życ
Najnowsze posty

Weź artystę na randkę

Jeśli spędzamy z kimś czas, to budujemy relacje. Prosta sprawa. Czasem może nam się wydawać, że wystarczy pogadać chwilę na messengerze albo lajkować foty na insta. Jednak żeby tak naprawdę się z kimś zaprzyjaźnić potrzebna jest pewna konkretna sceneria: ty, ta druga osoba oraz poświęcony sobie wzajemnie czas . Upraszczając, potrzebna jest randka. A najlepiej dużo randek. I taką ciekawą randkę proponuje nam Julie Cameron w swojej książce „The Artist’s Way” („Droga Artysty”). Tytuł brzmi górnolotonie i enigmatycznie? Niech was to nie zwiedzie. Książka to konkret. Julie pokazuje nam jak ważne w naszym życiu są artystyczne randki. Tak, tak. Randki z artystą. Naszym wewnętrznym artystą! Kim jest artysta? To wesoły dzieciak. Uśmiechnięty, z niekończącym się ładunkiem kreatywnej energii. Ciekawy, a nawet ciekawski. Każdy z nas gdzieś go w sobie ukrywa. Artystyczna randka. Co to takiego? Nie chodzi o to, żeby biegać z farbami po lesie w wianku na głowie. Chociaż możesz, jeśli zainspirował c

O odkładaniu decyzji na później

Nie teraz. Muszę to przemyśleć. Zdecyduję później. Nie jestem pewna. Oraz najmocniejsze z mocnych: Nie wiem. „Nie wiem” to wygodna mantra, którą powtarzamy sobie w perspektywie konieczności ( albo możliwości ) dokonania ważnej decyzji. Nie chodzi tu o wybór smaku lodów. Chociaż nawet tutaj nasze „nie wiem” może nieźle namieszać. Nie wiem, co chcę robić w życiu. Nie wiem, czego chcę. Spójrzmy prawdzie w oczy (tak, ja też patrzę – gapię się z szeroko otwartymi oczami). Wiesz. Dobrze wiesz, ale się boisz. Dobrze wiesz, ale się boisz, że nie wyjdzie. Dobrze wiesz, ale nie chcesz wziąć odpowiedzialności za swoją decyzję. Często zostawimy decyzje na ostatnią chwilę po to, żeby w końcu głośno móc powiedzieć „a niech już będzie to”. I zostawić sobie furtkę bezpieczeństwa w postaci: „ja to tak na ostatnią chwilę się zdecydowałam” (= to nie moja wina jak nie wyjdzie i wcale nie będę za to w pełni odpowiedzialna). Nie zrozumcie mnie źle, chodzenie przez życie w amoku krzy

Przeszkody

Zawsze znajdą się jakieś przeszkody. Burza, brak składnika do ciasta, skradziony rower albo rozładowany telefon. I to tylko przykłady takich bardziej lajtowych. Piszę to w momencie, gdy przeżyłam dzień, który spokojnie można nazwać „pechowym”. Wyobraźcie sobie, że wszystko idzie nie tak. Czego nie dotkniesz, zamienia się w kałużę jakiejś okropnej mazi i potem jeszcze musisz to wszystko posprzątać. Wiecie, o jakie dni mi chodzi, nie? A jednak nawet po takim dniu wciąż jesteście na tej planecie. I cieszycie się, że się skończyl. Czy ten dzień rzeczywiście był taki pechowy? Cokolwiek się nie stało, to z perspektywy kolejnego dnia, miesiąca albo roku będzie to niespecjalnie istotne. Mam wrażenie, że los podrzuca nam czasem sytuacje „na opamiętanie”. Takie mini-lekcje, które mogą nas zmotywować do działania albo dać nam prztyczka w nos. I co wtedy zrobić? Wkurzać się i narzekać? To na pewno jedna z opcji. Obrazić się na los jaki to jest okropny. I szukać tylko minusów w c

Jak przetrwać przeprowadzkę?

PRZEPROWADZKA. Słowo, które może uruchomić niekontrolowany atak euforii albo paniki. Nawet jeśli przeprowadźmy się kilka ulic dalej, to zawsze jest to duże przedsięwzięcie logistyczne. I mówiąc duże mam na myśli DUŻO rzeczy. Zwłaszcza jeśli w poprzednim mieszkaniu spędziliśmy więcej niż kilka miesięcy. W swoim życiu przeprowadzałam się już całkiem kilka razy.  Jako dziecko z jednego osiedla na drugie (pamiętam z tej przeprowadzi to, że w nowym domu miałam swój pokój z tapetą w misie i że podczas przeprowadzki zgubiło się moje pudełeczko z Myszką Mickey). Potem już trochę starsza przeprowadzałam się do bloku obok (nie żartuję, jakieś 250 metrów). Następnie wyjazd do Krakowa na studia. Erasmus. Zamieszanie u chłopaka (miało być tymczasowo :D). Zamieszkanie z chłopakiem w naszym pierwszym wspólnym mieszkaniu. I teraz to, co działo się przez ostatnie dwa miesiące. Przeprowadzka w trybie dwa kroki wprzód, trzy kroki wstecz. WROCŁAW. Teraz jestem już porządnie przeprowad

Perfekcyjny wpis

Teraz będzie perfekcyjny wpis. Idealny, dopieszczony. Taki, jak ma być. Będzie tak dobry, że od razu zrobi boom w social media. Zacytuje go „ Forbes”. Pochwali profesor Bralczyk. Zaśpiewa o nim Nosowska. Mickiewicz opowie o nim swoim ziomkom w zaświatach. Nie znajdziecie w nim wad. Nie znajdziecie w nim dziur. Nie znajdziecie w nim niedoskonałości. A co najważniejsze, nie znajdziecie w nim słów.

Ale poczytałam w 2018!

Od 2017 starannie zapisuję tytuły wszystkich przeczytanych (i przesłuchanych) książek. Niesamowicie motywuje mnie widok kolejnych cyferek obok coraz to nowych tytułów i nazwisk autorów. Podbija to mój poziom satysfakcji i na pewno zwiększa ochotę na czytanie. Zapisywanie progresu zawsze działa na mnie motywująco (totalnie polecam tę metodę!). W 2018 pobiłam swój wynik z 2017 i obecnie na mojej liście znajduje się 59 pozycji. Mam jeszcze kilka dni, żeby dobić do równej 60 ;) Postaram się! Nie chodzi tu jednak o dopisywanie pustych numerków, ale o prawdziwą wartość, jaką daje nam czytanie. Jestem przekonana, że książki miały ogromny wpływ na to, jak zmieniło się postrzeganie przeze mnie rzeczywistości w ostatnim roku. Nie będę tworzyć wyzwań typu „w 2019 przeczytam 100 książek”, bo nie jest to mój prawdziwy cel. Chciałabym po prostu czytać jak najwięcej :D Zmierzanie do jakiegoś skonkretyzowanego celu oczywiście może motywować. Jednak z mojej perspektywy każdy nowy numer dopi